Granada przed meczem ratowała się przed spadkiem i miała szansę podjąć przedostatnią próbę zbliżenia się do utrzymania. Niestety dla podopiecznych José Ramóna Sandovala, którzy rozegrali co najmniej solidne 45 minut, Sevilla skutecznie się broniła.
Sprawdź komplet statystyk meczu Sevilla - Granada
W zaciętej pierwszej połowie, gol Acuñy po 10 minutach przechylił szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy. Argentyńczyk skierował za linię mierzone dośrodkowanie Jesusa Navasa z prawej strony, aby otworzyć wynik na Estadio Sánchez-Pizjuán.
Nazaríes - dziś z Kamilem Jóźwiakiem w wyjściowym składzie - chcieli zrobić krok naprzód po tym ciosie i do pewnego stopnia im się to udało. Zwiększyli procent posiadania piłki, ale jeśli chodzi o stwarzanie zagrożenia, mieli trudności ze zbliżeniem się do bramki na tyle blisko, by zagrozić Nylandowi.
Gol Acuñy okazał się jedynym do przerwy. Najwyraźniej Quique Sánchez Flores zażądał, aby jego zawodnicy czekali w gotowości, aby wyjść z kontrą. Slogan zadziałał, ponieważ szybko, dzięki bramce En Nesyriego zwieńczającej oszałamiający kontratak, ekipa Nervión podwoiła swoje prowadzenie pięć minut po przerwie.
Uderzenie Marokańczyka odblokowało najgorszą wersję Granady. Flanki Czerwono-Białych zamieniły się w sito, przez które gospodarze z zadziwiającą łatwością zdobywali dostęp do ostatniej tercji. To właśnie w tej sytuacji Dodi Lukebakio podwyższył na 3:0. Belg wykonał akcję rodem z gier wideo, którą wykończył strzałem lewą nogą w górny róg bramki Batalli. Trzeba to zobaczyć:
To, co pozostało do rozegrania, było prawdziwym monologiem Sevillistów. Jeśli utrzxymanie był bardzo trudne dla Granadinos przed rozpoczęciem meczu, po tej porażce są praktycznie drużyną drugiej ligi, ponieważ brakuje im 11 punktów przy 12 możliwych do zdobycia, i tylko pod warunkiem dobrego układu innych wyników. Teoretycznie jeszcze grają, w praktyce to już pożegnanie.